MIĘDZY GALERIĄ A ANTYKWARIATEM
Kiedy nie było jeszcze otwartych granic, a w Polsce nikt nawet nie śnił o tym, że Traktat z Schengen może kiedyś obejmować nasz kraj i naszych obywateli, podróżowanie w ogóle, a w interesach antykwarycznych w szczególności, było katorgą. Na każdym przejściu granicznym człowiek był upokarzająco traktowany jako potencjalny przemytnik a często nim był w rzeczywistości, bo przepisy celne były skonstruowane tak, by prawie każdy je łamał i omijał, by na każdego można było znaleźć jakiegoś haka. Gdy się już szczęśliwie przebiło przez sito polskich i niemieckich celników i pograniczników (bo na promy się przecież wjeżdżało nie tylko w Świnoujściu, ale też w Rostocku albo w Sassnitz) wpadało się w łapy celników i pograniczników szwedzkich w Ystad lub w Trelleborgu. A tam paszport oglądali pobieżnie, za to pytań mieli dociekliwych mnóstwo: ... A po co przyjechał? A na jak długo? A pieniądze ma? A ile? Niech pokaże! Cooo? 50 000 koron? Jedziemy do garażu na kontrolę auta - sprawdzimy co to za gagatek...
Tak było ze mną dwa razy, aż do momentu, gdy facet z granicznej budki zadał mi jeszcze jedno pytanie: a po co ci tyle pieniędzy? Odpowiedziałem bez namysłu i zgodnie z prawdą: 
- Jestem antykwariuszem, jadę na aukcje sztuki.
Mundurowy Szwed przyjrzał się wtedy uważniej mojemu nazwisku w paszporcie i zupełnie zmienił ton:
- Bukowski? Antykwariusz? Ach tak! Witamy, proszę jechać!
Ki diabeł? O co chodzi? – myślałem.
Ruszyłem łepetyną i rzecz się wyjaśniła. Przecież ja mam nazwisko, które zna każdy Szwed, nazwisko, które jest samo w sobie tak silną marką, że należy do tzw. "szwedzkich klejnotów". Jest to nazwisko naszego rodaka, antykwariusza Henryka Bukowskiego, mecenasa kultury i donatora niezwykle zasłużonego dla kultury Szwecji i Polski, założyciela największego i najbardziej prestiżowego domu aukcyjnego w Królestwie Szwecji, domu aukcyjnego, który nazywa się
BUKOWSKI`S AUKTION AB
Tę nazwę należy czytać jako „ Aukcje Bukowskiego SA”. Jeśli tak, to antykwariusz Bukowski jadący na aukcje Bukowskiego jest może krewnym właścicieli tej firmy, albo w ogóle jednym z właścicieli? Tak - być może - myśleli pogranicznicy szwedzcy i mylili się bardzo...
Henryka Bukowskiego i mnie łączy wprawdzie: to samo nazwisko, ta sama narodowość i ten sam zawód, wszakże różni nas o wiele więcej.
On urodził się 6 stycznia 1839 r. na Żmudzi, w majątku Kaukle, ja urodziłem się 7 stycznia, ale 100 lat później, w Poznaniu i nigdy nie byłem na Żmudzi...
On uciekł z Polski przed carem po upadku Powstania Styczniowego i schował się w Szwecji pod opieką tamtejszego króla, ja tylko uciekłem przed agentami Urzędu Bezpieczeństwa po Poznańskim Czerwcu 1956 r. i wylądowałem... w Puszczykowie pod Poznaniem, gdzie przechował mnie wujek.
On był najbardziej znanym antykwariuszem Szwecji, mojego antykwariatu nie zna zapewne ogromna liczba mieszkańców Szczecina.
On z biegiem lat został człowiekiem bardzo zamożnym, co pozwoliło mu stać się współzałożycielem Nordiska Museet i donatorem polskiego muzeum w Raperswilu oraz muzeów i bibliotek Krakowa. O mojej zamożności jakoś w książkach nie piszą, a jako mecenas kilku piesków ze schroniska - też raczej do historii nie przejdę...
On na początku swego pobytu w Szwecji uzyskał ogromną pomoc od króla Karola XV a później swą pozycję finansową zbudował na upłynnianiu na rynkach europejskich biżuterii królowej Józefiny (która w ten dyskretny sposób zdobywała fundusze na
publiczną działalność charytatywną). Ja od 25 lat rozglądam się po Europie w poszukiwaniu jakiegoś króla lub królowej, którzy by chcieli we mnie zainwestować, ale nikogo takiego nie widzę, bo albo mi się wzrok popsuł, albo tych królików europejskich jest za mało i dla mnie już nie starcza...
On był pierwszym twórcą profesjonalnych aukcji sztuki w Królestwie Szwecji i Norwegii i pierwszym redaktorem absolutnie naukowo opracowywanych katalogów aukcyjnych. Ja aukcji w ogóle nie organizuję (tylko w nich chętnie uczestniczę i na nich kupuję), a redaguję wyłącznie moje felietony bez pewności, że ktoś to czyta...
On stworzył firmę antykwaryczną znaną w całej Europie, która od założenia w r. 1870 do dziś, czyli przez ponad 140 lat znajduje się w Sztokholmie pod tym samym adresem przy Arsenalgatan 4. (ale ma jeszcze kilka innych oddziałów w Sztokholmie, Malmö, i Helsinkach, przedstawicielstwo w Göteborgu a reprezentantów w Nowym Yorku, Londynie, Paryżu, w Południowej Francji, Rzymie, Genewie, Brukseli, Oslo, Berlinie i Düsseldorfie). A u mnie jest odwrotnie - oddziałów i przedstawicielstw nie mam żadnych, za to przez 25 lat mój antykwariat zaliczył w Szczecinie aż 4 różne adresy...
On umierając w 1900 roku zostawił firmę córce Marii, która po jakimś czasie ją sprzedała, a nowy właściciel dopłacił niezłe pieniądze za prawo dalszego używania nazwy Bukowski`s, bo tej marki nie można przecenić. Ja - być może - zostawię firmę żonie lub córce, ale jest pewne, że gdy one ją sprzedadzą, to nowy właściciel w pierwszym dniu posiadania zmieni jej nazwę...
On był tak znany i ceniony, że kilka dni po jego śmierci wspomnienie pośmiertne poświęcił mu Stefan Żeromski, jeden z największych wówczas polskich pisarzy. Czy kiedy ja się wykopyrtnę, będę mógł liczyć na czyjeś wspomnienie pośmiertne?
No dobra, dajmy spokój różnicom i żartom. Ponieważ stale jestem pytany o ewentualne powinowactwo z Henrykiem Bukowskim, pytany w Polsce i w Szwecji - wgryzłem się w jego życiorys i z pełną odpowiedzialnością stwierdzam, że jest to materiał na znakomity film. Książka już jest, napisał ją i wydał w Sztokholmie w r. 1990 pod tytułem „Namnet lever kvar” (po polsku „Imię żyje nadal”) Michał Haykowski, Polak, historyk i dziennikarz, od 1988 r. mieszkający w Szwecji. Autor ten w polskiej prasie zamieścił też kilka artykułów na temat Henryka Bukowskiego (chwała mu za to) i ja z tych materiałów korzystając stałem się takim mądralą, takim znawcą życia sławnego imiennika, że nawet wyłapałem nieco błędów w tych drukowanych memuarach.
Np. w artykule „Uparty Litwin ze Sztokholmu” Michała Haykowskiego zamieszczonym z 1992 r. w Art & Business jakiś chochlik coś pokićkał i czytamy: „Henryk Bukowski (1839 – 1942)” Żył 103 lata? Dodano mojemu bohaterowi 42 lata życia!
Np. w r. 1900 Stefan Żeromski pisząc pośmiertne wspomnienie postarzył Henryka Bukowskiego podając jako datę urodzin rok 1838, zamiast 1839.
Np. w pewnym piśmie dla kolekcjonerów (tytuł pisma i artykułu litościwie przemilczę) autor puścił wodze fantazji i snuł opowieść o tym, jak to Henryk Bukowski po 1900 r (czyli po śmierci!) i po sprzedaniu firmy przyjechał do Poznania, ożenił się (ponownie?) i żył długo i szczęśliwie...
Wszyscy jednak zgodnie podkreślali i podkreślają: Henryk Bukowski to był ktoś!
Wielki Polak i Wielki Antykwariusz!
Zachęcam: poczytajcie Państwo o Nim w internecie!
Jacek Bukowski