Gości online:   2

       

 

                                            MIĘDZY GALERIĄ A ANTYKWARIATEM

                                                                             

     Jeden z amerykańskich gabinetów kosmetyczno - fryzjerskich wywiesił przed laty na swoim frontonie taką radę dla przechodzących chodnikiem mężczyzn: NIGDY NIE CAŁUJ KOBIETY WYCHODZĄCEJ OD NAS - TO MOŻE BYĆ TWOJA TEŚCIOWA!!!
     Ten śmieszny anons zaległ w mojej pamięci na lata, chociaż w żadnym przypadku nie mógł odnosić się do mojej teściowej, która zawsze zasługiwała na buziaka i zawsze wyglądała tak samo i zawsze sympatycznie. Zdarzyło mi się jednak w mojej zawodowej działalności, że dwukrotnie właściciele obiektów oddanych do renowacji - w momencie odbioru swoich skarbów reagowali nerwowo: "To nie moje! Ja tego nie znam",  Raz dotyczyło to porcelany oddanej w kawałkach a odbieranej w całości, która nie miała ani jednego śladu klejenia, drugi raz właściciel obrazu upierał się, że "jego" obraz miał inne kolory... Miał, ale to nie były kolory, tylko brud, pleśń i inne barachło, więc trudno było wymagać, by poznał swój obiekt po fachowej renowacji.

   By nigdy już nikt nie dziwił się wyglądowi swej własności po jej odświeżeniu - zaprosiłem do antykwariatu p. MAŁGORZATĘ ZYZIK, profesjonalną  konserwatorkę dzieł sztuki, która towarzyszy naszemu antykwariatowi już ponad 20 lat! Zadałem Jej cztery pytania, odpowiedzi nagrałem na dyktafon i teraz pilnie je spiszę dla potomnych. Rozmowa przebiegała pod hasłem:

                                               

                                        Tajemnice konserwacji obrazów

 

Jacek Bukowski : - Pytanie 1. : Jakiego rodzaju uszkodzenia obiektów trafiają do Pani pracowni?

Małgorzata Zyzik:  -  Ogólnie - najrozmaitsze. Najczęściej obrazy są bardzo brudne, przede wszystkim są wręcz żółte, brunatne od dymu papierosowego, upstrzone przez muchy, niekiedy zaatakowane przez grzyby lub pleśń. Drugi rodzaj uszkodzeń, to "szkody mechaniczne": obrazy są dziurawe, podarte, naprawiane domowymi sposobami. Często właściciele sami uszkadzają swoje obiekty wioząc np. w aucie dwa obrazy bez należytej dbałości i w trakcie tej nawet krótkiej podróży - mniejszy obrazek rogami swej ramy wypycha lub wręcz dziurawi płotno większego obiektu.
   Spotkałam bardzo spektakularne zniszczenie płótna: właściciel chciał obraz przemycić przez granicę, więc wyjął go z ramy, płótno złożył "w kostkę" i włożył pod czapkę. Łatwo można się domyślić co spod czapki wyjął...
   Z tyłu obrazu właściciele podklejają dziury czym się da: były kawałki obcego płótna, plastry z apteki, kity na bazie kleju zwanego "kropelką", a rekordowy przypadek, to "naprawa" uszkodzenia kawałkiem skóry wołowej (!) przyklejonej ... butaprenem. 
Częsty pomysł na amatorskie "ratowanie" obrazu, to pokrycie go w całości jakimś sosem nie dającym się zidentyfikować a mającym ukryć zniszczenia. Spotykam obrazy pokryte przeróżnymi "werniksami" (np. lakierem, politurą itd) a zasada jest wówczas  taka, że mają się świecić, bo naprawiacze myślą, że im mocniej się świecą, tym lepiej... Takie działanie, to śmierć obrazu. 
    Klienci przynoszą też akwarele i pastele całkowicie wyblakłe, bo wisiały wiele lat pod promieniami slońca, albo pastele osypane, to znaczy z braku dystansu między papierem a szybą oprawy - pozbawione już warstwy fakturowej, która się zwyczajnie przez lata wytarła albo odbiła na szybie.

J.B. Pytanie 2.:-  Proszę zaspokoić ciekawość laików: jak Pani te uszkodzenia usuwa?

M.Z.: - Jak w znanym tekście estradowym z kabaretu "Tey", gdy Genowefa Pigwa informowała Zenona Laskowika: "Różnie, różniście...". 
  Gdy obraz jest brudny - trzeba go umyć, wyczyścić. Potem usunąć stare werniksy, pod którymi giną chłodne kolory: szarości, zielenie, błękity itd. Werniksy młodsze, powstałe od XIX wieku są produkowane na bazie żywic, łatwiej się usuwają, ale starsze były produkowane na bazie oleju i są dużo trudniejsze do usunięcia bezpiecznego dla faktury. A ja muszę je przecież usunąć... Dziury, poszarpania, uwypuklenia, sfalowania itd. prostuje się poprzez prasowanie pod cisnieniem na specjalnym stole dublażowym ogrzewanym od spodu. Potem trzeba dziury i pęknięcia podkleić cienkimi (!) łatkami z odpowiedniego, cienkiego  materiału (fachowiec ma do wyboru materiał nylonowy, poliestrowy, "szklany" itd.)
  Pastele trzeba przed odratowaniem zafiksować specjalnymi płynami (broń Boże nie dotykać faktury dłońmi) i potem pracochłonnie trzeba punktowo odtwarzać pastelami starty rysunek. To oczywiście dotyczy też obrazów olejnych i akwarel: wszystkie ubytki faktury konserwator musi uzupełnić, wręcz namalować "od nowa". Więc nie dziwię się, że niektórzy ludzie mówią, iż obraz, który przeszedł przez ręce konserwatora - ma dwóch autorów: tego, który się na nim podpisał i tego, który go uratował odtwarzając brakujące fragmenty...

   Tu na chwilę przerwiemy rozmowę, by obejrzeć chociaż jedną metamorfozę uszkodzonego obrazu po konserwacji p. Małgorzaty Zyzik
   Na pierwszej fotografii białym strzałkami zwracam uwagę na największe uszkodzenia.

 

 

  J.B. Pytanie 3:  - Proszę o złote rady dla właścicieli obrazów, które wiszą długo w mieszkaniach.

  M.Z.: - Zacznę od pasteli, akwarel i grafik. Trzeba raz w roku sprawdzić, czy zamknięcie oprawy "a tergo" jest szczelne, czy przez pęknięcia nie przedostaje sie do środka kurz lub owady, które znoszą tam jajeczka. Jeśli papier z tyłu obrazka pękł lub się zetlił - zaklejamy go taśmami (papierowymi! nie plastikowymi!). W odniesieniu do pasteli i akwarel należy dbać o to, by odstawały od szyby. To jest bardzo prosta sprawa - oprawy powinny mieć passe-partout, które zapewnia odpowiedni dystans między szybą a obiektem. Generalnie wszystkie obiekty papierowe - niezależnie od techniki wykonania - nie mogą wisieć w miejscu, w którym pada ostre słońce. Promienie ultrafioletowe powodują degradację papieru, jego utlenianie, osłabienie, a w przypadku akwarel słońce wypala barwy wodnych farb. Akwarela powolutku znika. O tym, że w mieszkaniu powinno być sucho - nawet nie powinno się mówić, to jest oczywiste.
Niepokojący właścicieli problem kaloryferów  jest łatwy do rozwiązania: obrazy olejne nie powinny wisieć nad kaloryferami. Po dłuższym podgrzewaniu płótno może się tak skurczyć, że pęknie, a płyta lub tektura wypaczy się, spuchnie, natomiast gdy kaloryfery grzać przestaną, temperatura otoczenia spada, a płótno wtedy flaczeje, obwisa. Te gwałtowne zmiany wilgotności powietrza i jego temperatury stoją przecież za rozsądnymi decyzjami, które nie pozwalają nam przetrzymywać obiektów sztuki w piwnicach lub na strychach, nawet wtedy, gdy ma to trwać krótko, np. podczas remontu mieszkania lub przeprowadzki.

J.B. Pytanie 4: - Czy ma Pani jakieś prace w dorobku, z których jest Pani szczególnie dumna?

M. Z.  - Mam, oczywiście, wiele.. Wymienię dwie duże prace, które Czytelnicy tego wywiadu będą mogli w każdej chwili obejrzeć: to odratowanie stropu nad pierwszym biegiem schodów w Urzędzie Wojewódzkim i malowidło renesanowe w Wieży Więziennej na Zamku - oba w Szczecinie. 

J.B. - Dziękuję Pani za rozmowę.

  A jeśli ktoś z Czytelników chciałby p. Małgorzacie Zyzik powierzyć swój obraz do konserwacji, to zdradzam telefon: 604 069 229

Na zakończenie chcę pokazać jeszcze dwa zdjęcia z archiwum mojej rozmówczyni. Dotyczą olejnego portretu pięknego żaglowca. Na pierwszym zdjęciu strzałkami pokazuję większe uszkodzenia obrazu, który całkowicie żółty trafił do pracowni Pani Małgorzaty.
Drugie zdjęcie.... No cóż - drugie zdjęcie tego samego obrazu po renowacji, to chyba ta "teściowa po liftingu", o której mówiła anegdotka przytoczona na wstępie tego tekstu. Aż się chce pocałować...

                                                                                        Jacek Bukowski                   

 

 

 

                                                                                                                                 

Drukuj | Powrót do listy


stat4u

Odwiedziny: 1342

Copyright by SMARTNET