Gości online:   7

       

 

MIĘDZY GALERIĄ A ANTYKWARIATEM

         

          Wśród wielu używanych nagminnie w mowie potocznej „słów - wytrychów” i „zwrotów - kluczy”, są i takie, które mają nadmierną, moim zdaniem, popularność. W mediach i w wystąpieniach polityków rozplenił się ostatnio zwrot: „okres przejściowy”. Że niby wszystko da się tym wytłumaczyć, że niby jest jak jest, bo tak być musi w tym okresie między obaleniem komunizmu a kapitalizmem jeszcze nie okrzepniętym itd. itp. No to ja się grzecznie pytam: czy okres przejściowy tłumaczy również fakt, że wiele dziedzin kolekcjonerstwa, wiele hobbistycznych „sposobów na życie”  musi zniknąć? Pytam, bo wygląda na to, że dotknęło je

 

Nieodwołalne zanikanie

 

          Pierwsza padła filumenistyka. Lata całe wielu kolekcjonerów zbierało etykiety zapałczane. Istniał Polski Związek Filumenistów, jego lokalne oddziały i koła organizujące cykliczne wystawy najlepszych zbiorów. Polski Monopol Zapałczany wydawał całe serie etykiet, które nigdy nie widziały zapałek, służyły tylko celem kolekcjonerskim. Były grafiką w miniaturze.
          Wszystko się rozwiało. Nikt już tego nie zbiera, świat używa zapalniczek, które kosztują grosze, a dostępne zapałki mają opakowania przemysłowe, szkaradne. Filumenistyczne zbiory są dziś kupą niepotrzebnego i niechcianego papieru. Pieniądze utopione w tych zbiorach zostały utopione bezpowrotnie. Proces ten zaczął się dawno.  Kiedy po wielu trudach udało mi się w końcówce lat 80-ych dotrzeć na zebranie warszawskich filumenistów, odniosłem wrażenie, że jestem na jakimś tajnym komplecie konspiratorów: trzy smutne osoby o czymś smutno delibrowały…

          Druga padła falerystyka. Wiem coś o tym, bo wiele lat budowałem zbiór „Wszystko, co Polak nosi w klapie” i doszedłem do 24 000 (!) sztuk odznak, odznaczeń i medali. Widziałem też u innych zapaleńców zbiory zachwycająco piękne, muzealne wręcz, jak np. zbiór nieżyjącego już Kazimierza Kurpiela ze Szczecina. Boże, jakie tam były patriotyczne rarytasy!! Jak muchy do miodu ciągnęły do tej kolekcji muzea i ciągnęli zbieracze. Pan Kazimierz jak na rasowego kolekcjonera przystało - nie chciał niczego sprzedać. A potem przyszła śmierć. Umarł Pan Kazimierz i zaczął umierać cały świat falerystyki.
          Zbieractwo odznak (w szczególności odznak pułkowych kawalerii i szwoleżerów oraz tzw. odznak patriotycznych) zabili sami ich twórcy, grawerzy, którzy zaczęli bić masowo nowe odznaki ze starych, przechowanych od przedwojnia sztanc. Nikt już nie był pewien co jest oryginalne, co sfałszowane, co stare, co nowe. Hobbyści stracili serce do tych eksponatów. Nastąpiła bezpowrotna degradacja wartości materialnej tych obiektów i zanik porywów emocjonalnych związanych z ich pozyskiwaniem, zdobywaniem, posiadaniem...
          Do tego doszła polityka. Odszedł komunizm, a z nim te wszystkie „Rajdy szlakami Lenina”, „Zasłużeni dla..” i „Wzorowi…”. Dzisiaj odznak, odznaczeń i orderów z okresu powojennego nie tylko nikt nie kupuje w antykwariatach i na giełdach, ale nawet nie chcą ich pchle targi.

          Wróble ćwierkają, że zaczyna się psuć w numizmatyce. Niby w Szczecinie jest Gabinet Numizmatyczny, niby półki się w nim od towaru uginają, ale kupujących jak na lekarstwo… Bardzo dobre i bardzo stare egzemplarze są jeszcze - owszem - poszukiwane, trafiają na aukcje, znajdują klientów (często muzealników). Ale masowość w tym nurcie zbieractwa się już skończyła. Czy widział ktoś teraz młodego zbieracza monet, który dostaje wypieków, gdy dziadek da mu przedwojenną srebrną dziesięciozłotówkę? Taki delikwent natomiast umie szybko znaleźć punkt skupu srebra, gdzie monetę sprzeda, by kupić…grę komputerową
         Ja już w antykwariacie młodych numizmatyków nie oglądam w ogóle. Czasem tylko ktoś dorosły przynosi jakieś kiepskie monety do sprzedania i dziwi się, że ich nie biorę. Może być też tak, że najstarsi zbieracze (lub ich spadkobiercy) nic do antykwariatów nie przynoszą, bo … czekają na lepsze czasy i lepsze ceny! O naiwności! Wszystkie ceny, jakie jeszcze będą kiedyś, mogą być już tylko gorsze, niższe. Nie ma popytu - nie ma dobrych cen. To bardzo stare prawo rynku.
          Oddzielny felieton napiszę kiedyś o powolnym zanikaniu filatelistyki,  dziedziny mi niegdyś bardzo bliskiej, w której odniosłem nieco sukcesów i zdobyłem parę polskich i zagranicznych medali na wystawach. Nie będzie to felieton wesoły.
          Na naszych oczach umiera wiele tradycyjnych działów kolekcjonerstwa.
          Czy winny jest tylko „okres przejściowy"?

          Czy może raczej ... nowe (czytaj: inne) czasy?  

                                                                                                 Jacek Bukowski

  P. S. Pisałem to w r. 1992.

Drukuj | Powrót do listy


stat4u

Odwiedziny: 5079

Copyright by SMARTNET