Gości online: 6 ![]() ![]() ![]() ![]() |
MIĘDZY GALERIĄ A ANTYKWARIATEM
Na rynku antykwarycznym bezustannie mamy do czynienia z mniej lub bardziej udanymi próbami fałszerstw i matactw. Dotyczy to w dzisiejszych czasach właściwie wszelkich dziedzin sztuki i rzemiosła artystycznego.
Podpisano: Jerzy Kossak
Przychodzi do mojego antykwariatu klient, którego nie znam i oferuje do sprzedania figurkę z Miśni. Bez skazy, jak zapewnia. W końcu niechętnie oddaje ją w komis. Podczas oględzin w ciemnawym antykwariacie - wszystko się zgadza, faktycznie Miśnia. W domu robię zdjęcia na stronę internetową i pod silnymi reflektorami wyskakują ślady naprawy dużych pęknięć. Gdyby właściciel zgłosił naprawę figury, ustalilibyśmy odpowiednio niższą cenę, na zdjęciach uwypukliłbym naprawy i je opisał, wszystko by było OK. A w zaistniałej sytuacji nie wiadomo: czy klient nie był świadomy napraw, czy postanowił mnie zrobić w konia i moimi rękoma zrobić w konia następnego nabywcę… * * * W poczcie internetowej znajduję list z ogromnymi zdjęciami (przykład z zeszłego miesiąca). Ktoś przedstawia mi duży, ciężki brąz, z podpisem „Fery” i sygnaturą paryskiej odlewni. Nadawca prosi o opinię. Odpisuję: „...Nie ma i nie było rzeźbiarza o nazwisku Fery. Nie ma go w literaturze o brązach (Bronze Signaturen) i nie ma we francuskich katalogach rzeźbiarzy (posiadam je, sprawdziłem). Sygnatura "Bronze Garanti - Paris" też jest fantazyjna; Paryż miał wiele odlewni, sygnatury były faktycznie okrągłe, ale takiej nie było, nie mogło być przecież sygnatury bez nazwy firmy. * * * Na Allegro, e-bay`u i na lokalnych aukcjach internetowych jest niesamowita ilość anonsów w stylu: „Sprzedam obraz olejny „Ułan i dziewczyna”, podpisany: Jerzy Kossak”. Sprzedający nie pisze, że to namalował Jerzy Kossak, nie. On pisze: „podpisany”. On dobrze wie, że tego obrazu nie namalował Kossak, tylko jego szwagier (szwagier właściciela, nie Kossaka), ale przecież nie napisze, że to fałszywka, bo kto mu to kupi? A tak - niezgody z prawdą nikt mu nie zarzuci, przecież napisał jasno i wyraźnie, jak jest obraz podpisany! Naiwnych nie sieją, sami się rodzą i… sami się nabierają. * * * Przed paru laty miałem duży obraz olejny podpisany „Corot”. Dałem go na moją stronę internetową pisząc: „UWAGA: autorem nie jest znany malarz francuski Jean Baptiste Corot!”. Po jakimś czasie dostałem list ze Szwecji: „Brawo! Gratuluję Panu, nie dał się Pan nabrać! Widziałem ten obraz w zeszłym roku w Szwecji na aukcji lokalnej i nawet wiem, kto to malował i fałszował”. * * * Z 10 lat temu na Allegro wyłowiłem aukcję, na której obiekt był oryginalny, ale cena kompletnie zafałszowana (aukcja nr 1923201 - kto nie wierzy, niech sprawdzi w archiwum Allegro). Oto oryginalny opis aukcji: „Encyklopedia Brockhaus Konversations Lexikon, 1898 r, Berlin - Wiedeń, powinno być 19 tomów + suplement, jest 17 tomów ( brak 2, 4 i 9 tomu). Stan bdb (drukowana gotykiem!), bogato ilustrowana. Cena: 10 000 zł.” To była po prostu cena skandaliczna! Właściciel aukcji (My…or, wówczas 10 pozytywnych opinii) nie wiedział wielu rzeczy: że wszystkie encyklopedie niemieckie w XIX w. drukowane były gotykiem i to zmniejsza, a nie zwiększa ich wartość na dzisiejszym rynku księgarskim, bo mało już jest osób (również w Niemczech), które to potrafią czytać; że wszystkie encyklopedie z przełomu XIX i XX w są bezwartościowe jeśli chodzi o zawartą w nich treść, bo po prostu się zdezaktualizowały; że całość bez trzech tomów to nie jest komplet, ale DEKOMPLET, nie do sprzedania, bez wartości kolekcjonerskiej; i wreszcie najważniejsze - że na rynku antykwarycznym od wielu już lat cena za 1 tom Brockhausa waha się od 2 - 4 euro w zależności od ekskluzywności wydania. Policzmy: 17 tomów x 4 euro (liczę najdrożej) = 68 euro = 300 zł! Więc ta oferta była równie fałszywa, jak te, w których za obraz „podpisany: Jerzy Kossak” żąda się ceny jak za prawdziwego Kossaka.
Jacek Bukowski ![]() Odwiedziny: 9189 Copyright by SMARTNET |