Gości online:   6

       

 

 

MIĘDZY GALERIĄ A ANTYKWARIATEM


          Szkoda, że jakiś szalony hazardzista, lub zawodowy bookmacher nie chciał się ze mną w latach 90-ych założyć o to, czego będą dotyczyć telefony od klientów. Stawiałem wtedy dolary przeciw orzechom, że na 10 telefonów dzwoniących w antykwariacie - 9 będzie ofertą sprzedaży jakichś obiektów,  w tym 7 dotyczyć będzie chęci sprzedaży bufetów lub kredensów. Każdy taki zakład wygrywałbym w cuglach. Zawsze gdy korzystałem z nowej formy reklamy (pomalowany tramwaj, ulotki wkładane za wycieraczki samochodów, reklamy w regionalnej TV, czy na energetycznych skrzynkach) nasilał się napór klientów chcących sprzedać swoje starocie. Właśnie wtedy trwał oszałamiający

 

Festiwal kredensów

 

 

         Telefony od klientów zaczynały się często tak: „Mam kredens gdański”. Nie pomagały żadne argumenty: ani  chłodny sceptycyzm, ani gwałtowne zwątpienie, ani zdecydowane zaprzeczenie - właściciele twierdzili (i twierdzą do dzisiaj), że mają oryginalny kredens gdański, bo: „sąsiad (ojciec, kumpel, znajomy itp.) mówił, a on się zna!”.  Już o tym pisałem w jakimś felietonie, więc teraz chcę się zająć wyłącznie lekkim objaśnieniem fenomenu kredensu, żeby - a nuż się uda  - zmniejszyć ilość takich oświadczeń.

         Tylko około 10 procent zgłaszanych kredensów należy do jakiegoś stylu. Są to najczęściej eklektyki, rzadziej meble secesyjne, jeszcze rzadziej trafia się historyzm, a kredens gdański pozostaje już tylko w sferze marzeń. Od 1988 r tylko dwa razy w Szczecinie trafiłem na oryginalne XVIII-wieczne meble gdańskie, oraz tylko trzy razy ustrzeliłem kredensy, co prawda XIX–wieczne, ale konsekwentnie „trzymające” styl mebla gdańskiego. Reszta z meblami za jakie uważali je właściciele miała tylko tyle wspólnego, że była... czarna!

         Trzeba jednak reagować na każde zgłoszenie, na każdy telefon. Trzeba jechać i na Pogodno i na Słoneczne i pod Gryfice. Bo a nuż... a może... a jednak... A jeśli sąsiad klienta miał rację i zostawi się bez reakcji mebel naprawdę dobry? No więc się jedzie i się ogląda i się widzi: faktycznie, mebel gdański. To znaczy: stolarz, który go zbudował raz był na wakacjach w Gdańsku…
         Zostawiając żarty na boku należy przypomnieć, że kredens, a także najczęściej występująca para mebli pokrewnych - bufet i pomocnik - to obiekty, które miały swym właścicielom służyć całe życie. Solidni stolarze robiący te meble poprzednim pokoleniom nie stosowali płyt wiórowych i innych ersatzów, więc czas już wytrzebił i tych stolarzy i ich klientów i ich mieszkania, a kredensy zostały. Stąd taka ilość tych monotonnych ofert. Posiadanie starego kredensu nie jest więc żadną wygraną na loterii, to pierwsza (niewygodna niestety) prawda, którą uświadamiam moim klientom. Druga też nie jest przyjemna: 90 procent kredensów w „poniemieckich” mieszkaniach Szczecina to meble w ogóle bezstylowe, a więc nie przedstawiające wartości antykwarycznej. Są to zwykłe meble mieszczańskie robione przez przypadkowe warsztaty i nie mieszczące się nawet w naciąganych kategoriach oceny, typu: „wczesna secesja” czy „późny eklektyzm”. Nadają się najwyżej do sprzedaży w komisie rzeczy używanych a nie w antykwariacie, gdzie lokować należy przede wszystkim meble stylowe.


         Kredensy i bufety bezstylowe rozpoznać dość łatwo, mają pięć cech, które w różnych konfiguracjach powtarzają się we wszystkich egzemplarzach:
1) brak wyważenia w proporcjach mebla,
2) na płycinach drzwi i na zwieńczeniach nakładane charakterystyczne płaskorzeźby przedstawiające najczęściej winogrona, kosze owoców i jakieś nieokreślone kwiecia,
3) otoki drzwi i szyb wykonane z „półperełek „ lub „parkieciku”,
4) pokraczne, bulwiaste, żłobkowane pionowo nogi,
5) nie zawsze z sensem wkomponowane szybki szlifowane „z prawdziwego, panie, szkła kryształowego...”
         No i jeszcze warto w jakiś sposób określić różnicę między bufetem a kredensem. W trakcie tych ofert telefonicznych zadaję dzwoniącemu pytanie z prośbą o precyzyjną odpowiedź:  
„ - Pański mebel jest szerszy niż wyższy, czy wyższy niż szerszy?”
Najczęściej pada odpowiedź:
„ - Szerszy niż wyższy..”
„ - No, to ma Pan bufet! Kredens jest wyższy niż szerszy!”

 

         Klientów zmartwionych odkryciem, że ich kredens nie jest legendarnym gdańskim rarytasem pocieszam myślą może nie odkrywczą, ale unaoczniającą różnicę między obiektem stylowym i bezstylowym mówiąc na końcu rozmowy:
„ - Ja też jestem stary, a nie jestem antykiem, niestety. Gdybym był księciem Windsoru, to chociaż bym był stylowy...”

         A Czytelnikom jedno mogę obiecać: jeśli trafię jeszcze gdzieś w Szczecinie na kredens gdański, zaraz się tym pochwalę.

         Póki co - proszę dzwonić.

I - żeby nie było nieporozumień - informuję, że ŻADNYCH bufetów nie biorę, bo są niesprzedażne.

Jacek Bukowski

Drukuj | Powrót do listy


stat4u

Odwiedziny: 9050

Copyright by SMARTNET