Gości online:   6

       

 

MIĘDZY GALERIĄ A ANTYKWARIATEM

 

          Tym razem się trochę wymądrzę, zaczynając felieton od cytatu ze słownika wyrazów obcych: „Ikon-, ikono-,: obraz, wizerunek”. Grecki wyraz „eikon” (obraz) przybrawszy w złożeniach formę „ikon-”  zrobił światową karierę. Wszedł w skład słowa

 

Ikona

 

oznaczającego obraz religijny w sztuce wschodniego chrześcijaństwa (sztuce bizantyjskiej, ruskiej). Dziś nie ma już chyba w Europie kulturalnego człowieka, który nie wiedziałby co to ikona. No, może nie każdy wie co to „ikonostas” (ozdobiona ikonami przegroda dzieląca w cerkwi część ołtarzową od nawy), ale w końcu kupującemu ikonę amatorowi, który nie jest prawosławnego wyznania, jest raczej obojętne, czy stała ona kiedyś w domowym ołtarzyku w biednej ruskiej chatynce, czy zdobiła ikonostas w kapiącej od złota bizantyjskiej cerkwi. Byle była piękna i oryginalna. Lwia większość klientów kupujących ikony w  antykwariatach, to przecież nie wyznawcy prawosławia. To ludzie ulegający takiej samej modzie, jak ci, którzy muszą mieć w domu konterfekt żydowskiego mędrca lub lichwiarza liczącego pieniądze. Wszystkie te obrazy mają domowi przynosić szczęście, zapewnić pomyślność, być jakąś namiastką odległej, zarzuconej religijności.

Handel ikonami w powojennej Polsce przechodził kilka faz.

Do upadku komuny ikony pojawiały się wyłącznie w Desach i pochodziły z dwóch źródeł: z przetrzebionych wojną zasobów ubożejącego społeczeństwa i z „przyjacielskiej turystyki”, co oczywiście znaczy, że przywożone były z wycieczek do Rosji. Znam przypadek bardzo sławnej polskiej artystki, ulubienicy rosyjskiej publiczności (i osobiście genseka Breżniewa), która zarabiała za swe występy w ZSRR tak gigantyczne pieniądze, że nie miała sposobu ich wydania w tamtejszych sklepach. Przywożenie tych pieniędzy do Polski mijało się z celem, przelicznik był fatalny… Specjalni więc „umyślni” szukali dla artystki we wszystkich republikach imperium obiektów, które spełniały dwa warunki: były drogie i małe, poręczne w transporcie przez granicę w bagażach właścicielki. Warunki te spełniały: brylanty i ikony. Potem większość tych przywiezionych ikon lądowała w Desie i to już był dobry interes. A kto kupował? Nieliczni rodacy, których na to było stać i – oczywiście - obcokrajowcy, którzy te święte obrazki przemycali na zachód, gdzie - też oczywiście - miały jeszcze wyższe ceny.

Po upadku komuny i rozluźnieniu granicznego gorsetu na wschodzie Polski, ikony pojawiły się w niespodziewanie wielkiej ilości i niespodziewanie… złej jakości. Gdy w drzwiach mojego antykwariatu stawało dwóch albo trzech źle ubranych ludzi z ogromną (dlaczego najczęściej niebieską?) torbą lub wręcz workiem i zaczynało rozmowę od sakramentalnego: „Dobrij dien! Nu, pan…” – już wiedziałem - w worku są ikony. Czasem pięć, czasem piętnaście (raz był pełen bagażnik Łady), wszystkie, lub prawie wszystkie podłego gatunku, bardzo zniszczone, popękane, często ze zmytą fakturą lub pozłotą, a na pewno przemycone przez granicę nielegalnie.

Proszę zauważyć: ikony nadal płynęły ze wschodu na zachód. A ten zachód powoli się nimi sycił. W Berlinie spotkałem nawet przedziwny salon ikon, będący tego nasycenia uosobieniem. Ekskluzywny, w bardzo drogim miejscu, wypełniony po brzegi ikonami najwyższego lotu (żadnego innego towaru tam nie było), prowadzony przez… czarnoskórego geja. Pomieszanie z poplątaniem: w Niemczech, Murzyn sprzedaje rosyjskie święte obrazy! No, ale kupował tam ponoć sam kanclerz Kohl, więc rekomendację ten salon ikon miał świetną.

Gdy na światowym rynku sztuki wielkie zauroczenie mało dostępną wcześniej sztuką rosyjską, w tym ikonami, osiągnęło niebotyczny pułap, pojawiły się ikony w ilościach niespotykanych na aukcjach skandynawskich, niemieckich, angielskich. Coraz lepsze i coraz droższe. Powód tego był prosty: tak zwani „Nowi Rosjanie”. Nasycony Zachód sycił teraz nowobogacki Wschód!

Trend się odwrócił: sztuka rosyjska (i ikony) zaczęła płynąć z Zachodu na Wschód, bo tam się pojawiły duże pieniądze i głód artystycznych łakoci. A którędy płynęła (a może i jeszcze trochę płynie) ta rzeka? Przez Polskę oczywiście, choć nie jedynie. I to jest powód, dla którego:

- zwariowały u nas ceny niektórych obiektów (np. rosyjskich sreber, obrazów Iwana Trusza, itd.);

- zwariowali fałszerze, którzy reagują natychmiast na zafalowania każdej mody - w tym przypadku

  mody na sztukę rosyjską: wyprodukowali np. tyle złotych obiektów sygnowanych "Faberge", ilu nie

  wyprodukował ten złotniczy majster przez całe życie (licząc wraz ze wszystkimi uczniami);

- co jakiś czas spotykam się z ofertami kupna drogich obiektów sztuki rosyjskiej i ukraińskiej, co do

  których można mieć pewność, że nie przybyły ze wschodu, ale są w drodze z zachodu na wschód;

- trafiła mi się taka gratka, jak oferta niemiecko-polskiego małżeństwa, które postanowiło sprzedać

  zbiór około 80 ikon. Wcześniej, gdy tej mody na "rosyjskość" nie było, oni te ikony zapewne

  spokojnie zbierali nie przepłacając. Ale, gdy moda nastała - zdecydowali się zbiór sprzedać. No, i

  zostało w tej chwili z tego zbioru  w moim antykwariacie tylko pięć, czy sześć ostatnich ikon...

 

Tak, ikony, dobre ikony, zawsze będą się sprzedawać, będą cieszyły się wzięciem. Szczególnie te XVII i XVIII wieczne, z podwójnym lub chociaż pojedynczym kowczegiem (uskokiem deski), w srebrnej, złotej lub chociaż srebrzonej koszulce albo w efektownym kiocie (gablotce). One bowiem przekonują nas o tym, że sztuka zawarta w pracach dawnych, najczęściej bezimiennych pisarzy ikon (bo ikony się „pisało”, nie „malowało”) - ta sztuka jest ponadczasowa i ponadwyznaniowa, niewiele też sobie robi z panujących mód i trendów.

Napisałem „ponadwyznaniowa”? Nie bez powodu. Prawosławną ikonę w antykwariacie katolickiego kraju sprzedam zawsze. Mogą je Państwo przynosić w każdej ilośći... Dewocyjnego obrazu katolickiego (Jezus, Madonna, Magdalena, Święta Rodzina itd.) - nie sprzedam nigdy! Proszę więc takich obrazów (że nie wspomnę o oleodrukach!) nie oferować i również nie pytać mnie dlaczego nie ma na nie zapotrzebowania, bo nie wiem, podobnie, jak nie wie każdy pytany o to ksiądz…

 

To tyle, jeśli chodzi o ikon- tj. przepraszam, obraz, rynku „w temacie” świętych obrazków.

  

Jacek Bukowski

Drukuj | Powrót do listy


stat4u

Odwiedziny: 6577

Copyright by SMARTNET