Gości online: 4 ![]() ![]() ![]() ![]() |
MIĘDZY GALERIĄ A ANTYKWARIATEM
Literatka Małgorzata Kalicińska wymyśliła sobie obiecująco w damskich uszach brzmiący szlagwort „… nad rozlewiskiem” i poszła na całość, tworząc dzieła (powieści, filmy, seriale - a podejrzewam, że również komiksy, sztuki teatralne dla dorosłych, dzieci, a nawet dla wodnych zwierzątek) zatytułowane: „Dom nad rozlewiskiem”, „Miłość nad rozlewiskiem”, „Powroty nad rozlewiskiem”, „Życie nad rozlewiskiem” itd. itp. Kiedy ukaże się „Rozlewisko nad rozlewiskiem”, siądę nad jarem w Puszczy Wkrzańskiej i będę wył do księżyca, aż strumyk płynący dnem jaru wystąpi z brzegów! To dopiero będzie „Wycie nad rozlewiskiem”! Póki co, popełnię trzecią część własnego, przyznaję, że mniej porywającego cyklu, zatytułowanego:
Kulisy aukcji III
W tym felietonie (ostatnim już poświęconym aukcjom) opowiem o mieliznach czyhających na klientów, którzy chcą coś na aukcjach sprzedać lub kupić. Właściwie opowiem o autentycznych zdarzeniach, które są najlepszą wykładnią aukcyjnych obyczajów.
* * *
Goeteborg, Szwecja. Podczas visningu, czyli przedaukcyjnego oglądania obiektów zauważam nieźle wyglądający XIX-wieczny polifon ze stosem płyt. Chcę go na aukcji wylicytować, więc proszę znudzonego aukcjonera, żeby był uprzejmy uruchomić polifon, co pozwoli mi ocenić jego sprawność. Odpowiedź jest zaskakująca: - Sam spróbuj, jeśli umiesz… Że Szwedzi mówią sobie na „ty” - wiedziałem, ale że mogę sobie sam pogrzebać w wystawionym obiekcie - na to bym nie wpadł. No, ale skoro można… W końcu sprzedałem już kilka polifonów, umiem je obsługiwać, sprawdzę. Nałożyłem metalowa płytę i pokręciłem korbką. Katastrofa! Zgrzytnęło, pisnęło, trzasło i zgasło. Słychać było wyraźnie i głośno, że w środku posypały się jakieś śrubki i sprężynki. Aukcjonerowi, który siedział parę metrów dalej i chyba to słyszał, nawet mimika nie drgnęła. Towarzyszący mi szwedzki Polak pospieszył z wyjaśnieniem: - On (aukcjoner) dobrze wiedział, że polifon jest do niczego. Liczył na to, że ty będziesz - jak on - leniwy, nie sprawdzisz i kupisz tę kupę złomu w ciemno. A potem NIE MA ŻADNEJ REKLAMACJI! Bo, widzisz – kontynuował - u nas w Szwecji panuje zasada: „WIDZIAŁY GAŁY CO BRAŁY”. Dlatego nie uznają reklamacji, dlatego właśnie nikt nigdy nie da ci np. żadnego atestu ani certyfikatu autentyczności na sprzedawany obraz. Sam masz ocenić co widzisz i co kupujesz… Wniosek? W KAŻDYM KRAJU SPRAWDZAJ MIEJSCOWE ZWYCZAJE I ZASADY USTALONE PRZEZ TUBYLCÓW!
* * * Dannenberg Berlin. W katalogu aukcyjnym znajduję piękny komplet: biblioteka, biurko, stolik i trzy fotele. Wprawdzie to neobarok z lat 1930-ych, ale świetnie zachowane, dorodne, nie drogie. O, właśnie! Cena wywoławcza biblioteki - 1500 Euro, biurka - 500 Euro, stolika 100 Euro, każdego fotela też 100 Euro. Razem 2400 Euro. Z procentami dla aukcjonera to jakieś 12 000 zł, a u nas powinno kosztować około 28 - 30 000 zł. Biorę auto do transportu, pracownika do noszenia i biorę 6000 Euro, bo - myślę sobie - to musi z naddatkiem wystarczyć. Jedziemy, siadamy, czekamy na właściwą pozycję katalogową. Jest! Pierwsza idzie biblioteka. - Cena wywoławcza biblioteki - 6000 Euro!!! - ogłasza z zimną krwią aukcjoner, a ja się robię purpurowy od krwi, ale nie zimnej, a wrzącej ze złości!!! Tak się dałem nabrać! Małą ceną katalogową aukcjoner ściągnął do siebie takich nieuważnych gamoni jak ja, wiedząc z góry, że niżej pewnego poziomu cen kompletu nie sprzeda (kłania się tu wywód o "cenie bezpiecznej" z poprzedniego felietonu). W końcu komplet poszedł za 10 000 Euro, a ja poszedłem do knajpy naprzeciwko, gdzie przy obiedzie przypomniałem sobie, że kilka lat wcześniej w podobny sposób zostałem załatwiony w Norymberze. Ogłaszano wyprzedaż zbioru kilkuset figur Rosenthala. Wszystkie miały cenę wywoławczą 100 DEM. No, to się obłowię! - pomyślałem. Pojechałem te kilkaset kilometrów w jedną stronę, by wrócić z... trzema figurami. Wszystkie poszły za niesamowicie wysokie ceny! Wnioski? Są dwa: DO CEN PODEJRZANIE NISKICH PODCHODŹ JAK DO JEŻA! PAMIĘTAJ O STARYM POLSKIM PRZYSŁOWIU: MIERZ SIŁY NA ZAMIARY!
* * *
Christie`s Londyn. Pewna klientka mieszkająca w USA oddała mi w komis rysunek Picassa. Gratka co się zowie! Zamiast liczyć na niepewnego klienta w antykwariacie i dodatkowo gimnastykować się z ceną, postanowiłem rysunek umieścić na specjalistycznej aukcji sztuki współczesnej. Udałem się do Berlina, do tamtejszego przedstawicielsktwa światowego potentata aukcyjnego - firmy Christie`s. Panienka zza lady zrobiła wywiad co do moich zamierzeń i oczekiwań, zniknęła na zapleczu, gdzie (jak się po miesiącu okazało) bez mojej wiedzy i zgody zrobiła ksero rysunku, wróciła po dłuższej chwili i powiedziała, że odpowiedź dostanę pocztą. Faktycznie. Po miesiącu przyszedł list z centrali Christie`s w Londynie. Zaczynał się ładnie, był zatytułowany: “Dear Sir Bukowski!”. Potem było jeszcze lepiej: Picasso jest ciekawy, są zainteresowani, powinien pójść w Londynie za równowartość ok. 10 – 15 000 zł. Jeśli akceptuję regulamin - mogę go ponownie zawieźć do Berlina. Przyjmą i pójdzie na najbliższej aukcji. No, fajnie, pomyślałem. Coś mi jednak nie dawało spokoju. O co im chodzi z tym regulaminem? Chyba wszystkie regulaminy są podobne? Będzie im się należała prowizja, ale to jasne. Sprawdziłem w Internecie regulamin aukcji Christie`s… A tu pasztet: - za przesłanie rysunku z Berlina do Londynu - ja płacę; - za ubezpieczenie tej przesyłki w drodze - ja płacę; - za ekspertyzę dokonaną w Londynie - ja płacę; - za zrobienie foto i umieszczenie w katalogu - ja płacę; - za odesłanie rysunku z powrotem do Berlina w przypadku, jeśli się nie sprzeda - ja płacę; - za ekspertyzę, jeśli się okaże, że rysunek jest fałszywy - ja płacę; - jeśli oglądając mojego Picassa ekspert dostanie zeza - ja płacę… Wróć! To ostatnie mi się ze zdenerwowania przyśniło. Łatwo obliczyć, że na tej transakcji zarobić mógł tylko angielski aukcjoner, ja na zarobek szans nie miałem żadnych, a na poniesienie straty, szanse miałem wielkie. Wniosek? CZYTAJCIE REGULAMINY AUKCJI, A SZCZEGÓLNIE WSZYSTKO, CO NAPISANO MALEŃKIMI LITERKAMI!
Jacek Bukowski
![]() Odwiedziny: 3169 Copyright by SMARTNET |