Gości online:   4

       

 

MIĘDZY GALERIĄ A ANTYKWARIATEM

 

 

Mój syn, inżynier leśnik, buszował kiedyś po gryfińskich lasach ze swoim profesorem. Przemoczył nogi, nabawił się kataru, ale coś w lesie przecież znalazł: list do Św. Mikołaja przypięty do choinki! Paroletni szkrab prosił o klocki Lego i coś tam jeszcze, ale ani wzruszeni leśnicy, ani ja, nie mogliśmy przejąć roli Świętego, bo w liście nie było adresu nadawcy. Szkoda, chociaż należy mieć nadzieję, że prawdziwy Mikołaj sobie z tym poradził. Nie mógł przecież odmówić prośbie, która zaczynała się tak ładnie: „Kochany Mikołaju!”

To zdarzenie przypomniało mi, że ja do tego jegomościa w czerwonym płaszczu pisałem już wiele próśb, a on mi wcale nie odpowiedział. Mało tego, ma mnie tak głęboko w nosie, że nie załatwił nic z tego o co go prosiłem! Więc napiszę jeszcze raz, ale tym razem zacznę ostro: Ty Święty Leniuszku!

 

Ty leniwy Mikołaju!

 

 Ile lat mam Cię prosić byś użył swych nadziemskich możliwości i doprowadził do tego, aby paliły się lampy zwane policyjnymi, a będące niczym innym, jak numerami domów? W całym Szczecinie te numery są ciemne, ostatni raz żarówki zmieniano w nich za Gierka, w nowo zaś zbudowanych domach nie wkręcano ich nigdy, bo nasi nowobogaccy mają szmal na fikuśne wille, pyszne domeczki i szkaradne Gargamele, ale już nie mają na żarówki do numerów posesji...

Jak Ty trafiasz z prezentami pod określone adresy? Ile razy zbłądziłeś? Ile brzydkich słów wypowiedziały Twoje świętobliwe usta, gdy trafiałeś do osiedla domków jednorodzinnych, gdzie setka jednakowych domków oddalonych kilkadziesiąt metrów od płotu z furtką, tonie w ciemności, a wkoło żadnego numeru i żadnej duszyczki, która by cokolwiek wiedziała i mogła przyjść z pomocą? Czy Ty masz GPS-a? Pytam,  bo dzwonią ludzie do antykwariatu, zgłaszają antyki do obejrzenia, podają adresy, jeżdżę wieczorami, szukam i... szkoda gadać. Już nawet nie wspominam o specyficznym szczecińskim curiosum, polegającym na tym, że numeracje poszczególnych ulic „zakręcają” i są - trudno uwierzyć mieszkańcom innych miast - za rogiem! Na innej, prostopadłej ulicy! A jak się takie same numery dwóch różnych ulic spotkają na jednym rogu, to mamy to, co mamy na rogu 5 lipca i Bolesława Śmiałego. Dwa domy na przeciwległych rogach mają nr. 42. Wdrapałem się na 4 piętro jednej z tych kamienic by obejrzeć antyki u ewentualnych sprzedawców i o mało mnie ze schodów nie spuścili! A pójdziesz ty paskudny naciągaczu! Jakie antyki? Jaka sprzedaż?

Okazało, się, że wzywali mnie do drugiego domu z tym samym numerem, na tym samym rogu, po drugiej stronie ulicy. Bareja by tego nie wymyślił.

Prosiłem Cię kiedyś Panie Mikołaju, żeby każdy klient chcący sprzedać coś w antykwariacie przynosił sevrską porcelanę, wiedeńskie brązy, impresjonistyczne obrazy, gdańskie meble i ewentualnie brylanty na kilogramy. I co? Guzik załatwiłeś! Nadal przychodzą nieogoleni faceci, po których widać trudy trzech ostatnich nocy i schrypniętymi basami składają propozycje nie do odrzucenia:

„Szefie, znaleźlim na strychu. Daj szef na jabcola i bedziem kwita”.

A potem z ważną miną wyjmują zza pazuchy spleśniałą niemiecką książkę z lat trzydziestych, porcelanowy czajnik bez ucha lub reprodukcję w zdezelowanej ramce. Zapomniałbym dodać, że ze zbitą szybką.

Nie tak miało być, inaczej się z Tobą umawiałem… Wyraźnie widać Panie Mikołaju, że się zaniedbujesz w obowiązkach i nie wysłuchujesz wszystkich próśb. Ale dam Ci jeszcze jedną szansę. Wyrażę trzecie, ostatnie życzenie. Jeśli je spełnisz, wybaczę Ci poprzednie niedoróbki, jeśli znów wystawisz mnie do wiatru - poszukam Złotej Rybki.

Czy mógłbyś Kochanieńki Mikołaju (widzisz jak się podmaślam - „kochanieńki” piszę), więc czy mógłbyś oświecić nowy Sejm w przedmiocie Ustawy o Ochronie Zabytków? Czy mogą się urzędasy nie ośmieszać zabraniając wywozu z Polski kopyści i wałków wyprodukowanych przed 1945 rokiem? Już nawet nie argumentuję dlaczego, bo pijane w dym niemowlę rozumie absurd ustawy, która kiedyś paść musi pod naporem rozumu, lub w momencie naszego wejścia do Unii.

Ja już nie proszę, tylko pytam Cię - CZY MÓGŁBYŚ?

Całuję Cię w sam środek sztucznej brody.

 

 

Jacek Bukowski

 

P.S. Ten tekst napisałem – co jasno wynika z treści – przed naszym wejściem do Unii. Teraz mamy rok 2012. No i co Państwo powiedzą? Ustawa padła, przepisy się zmieniły. Granic nie ma, antyki i starocie jeżdżą w dowolną stronę, nikt się nie czepia…

A ja jestem w kłopocie! Nie wiem komu dziękować: Unii, rozumnym politykom, czy  może znajomemu Mikołajowi?

Tylko żarówki numerów domów w Szczecinie nadal nie świecą…

  

Drukuj | Powrót do listy


stat4u

Odwiedziny: 2345

Copyright by SMARTNET